czwartek, 14 lutego 2013

30. Baz pod cienie INGRID i GlissKur

W poprzednich postach pisałam o bazie ingrid. Niestety moje pierwsze spotkanie z nią było też moim ostatnim. Użyłam jej raz. Nałożyłam cienką warstwę na powieki po czym pomalowałam je cieniem który używam od dawna. Wszystko było dobrze. Pojechałam do pracy a tam zaczeły mi strasznie oczy łzawić. Po powrocie do domu i zmyciu makijażu zobaczyłam że moje powieki są czerwone i  napuchnięte. Nie miałam wątpliwości że to wina bazy. Niestety już jej więcej nie użyje. (możliwe że oddam ją Wam w jakimś rozdaniu).

Jedyne co mogę o niej powiedzieć to to że bardzo spodobało mi się jej opakowanie




Ona sama jest bardzo jasna jednak na powiekach nie jest widoczna.

Jeśli chodzi o główne zadanie baz to cienie zachowywały się tak samo. Tzn w zgięciach się rolowały. I nie zauważyłam żeby były trwalsze




Cóż, zostanę przy samych cieniach bez baz.:(

A dziś skuszona promocjami w rossmanie przy okazji kupiłam odzywkę GlissKur

Bardzo lubię te malutkie tuby. Taka tuba starcza mi na 4-5 razy. Czyli na tydzień :P
Kupuje te odżywki raz na jakiś czas gdy chce by moje włosy dostały coś nowego.
Cena nie przekracza 4 zł.

konsystencja kremowa.

W następnym poście pokaże jakie domowe spa urządziłam moim dłonią:)


3 komentarze:

  1. Dziwna sprawa z tą bazą. Ingrid co prawda nie miałam, ale miałam 4 inne i każda z nich utrwalała cienie na cały dzień.

    OdpowiedzUsuń
  2. mi taka tubka wystarcza na 2razy, ale i tak się opłaca:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ingrid miałam kiedyś podkład, aktualnie nie mam bazy i w sumie mogłabym wypróbować tę:)

    OdpowiedzUsuń